Uncategorized

PIERDOLONY DZIEN, PIERDOLONE WAKACJE – wstep

PIERDOLONY DZIEN, PIERDOLONE WAKACJE – wstep
PIERDOLONY DZIEN, PIERDOLONE WAKACJE I POPIERDOLENCY – wstep

Gdy masz prawie siedemnascie lat i wszystko cie wkurwia, a do tego sa wakacje, wtedy o jakis przypal nie trudno i tak sie wlasnie dzis stalo – o czym jeszcze nie wiedzialem. Obudzilem sie po piatej rano, kurwa, oczywiscie juz jasno, jak to na poczatku lipca, cieplo w chuj, spalem tylko pod przescieradlem, które teraz i tak jebalo moim potem z moca gnoju rozrzucanego na pole. Lezalem gapilem sie w sufit. Bylem rozkurwiony jak kazdego ranka, a wszystko przez niego i pojebane zycie.

– Kurwa, znowu ze dwie godziny meczarni – myslalem przewracajac sie dupa w strone okna, patrzac sie na mój pokoik. Kilka starych gratów; skrzypiace lózko, stare krzeslo, biurko, kilka pólek i szafa z wypadajacymi z jednej strony drzwiami, szara poplamiona wykladzina, nie zakrywajaca w calosci plytek PCV. Na podlodze moje brudne ciuchy: stare dresy, brudne skarpety, czapka, wymieta podkoszulka i zdeptane Adiki. Wszystko zas co nowe, wszystkie gadzety , to ja zwloklem w to miejsce. Przed soba sie nie wstydze, ze w ich posiadanie wszedlem nielegalna droga. Tak jestem zlodziejem, lobuzem – Kurwa takie zycie, ja pierdole, oni zaraz wstana, bedzie tradycyjna, malo kulturalna wymiana zdan, trzaskanie drzwiami, darcie mordy, a on nie bedzie mi dawal spokoju!

Przewróciwszy sie cicho na brzuch, przypominalem sobie wczorajszy wieczór. W lasku przy rzece robilismy z ekipa ognisko, byly kielbaski i morze piwa stad ten niesmak w ryju i suchosc. Wstalbym ale nie wstane, bo nie mam zamiaru dolaczyc do codziennego piekla. Niech oni sie tam najlepiej zapierdola, bedzie spokój! Choc doskonale wiem, ze on mnie sponiewiera, nie da chwili wytchnienia, jak kazdego ranka, bede sie zwijal w pól i cierpial , a ból psychiczny i fizyczny jest nie do zniesienia, chce wyc do ksiezyca ale kurwa nie moge. I jeszcze ten kac, no ja jebie.

Nagle za sciana slysze halas, skrzypia sprezyny wersalki, potem szuranie po podlodze, jedne drzwi i d**gie, glosny odglos szczania. Potem woda, jedna i d**ga, kuchnia i znowu woda, tym razem na herbate. Poranna krzatanina mojej matki, tak zaczyna sie poranny cyrk. Zaraz pojawi sie dzikie zwierze, czyli Witek mój starszy, tatko. Profilaktycznie zaslaniam sobie leb poduszka.

– Raz, dwa, trzy, tadam ! – Witek na chodzie, kurewski, duszacy kaszelek nalogowego palacza, polaczony z notorycznym kacem, wymuszaja na nim permanentne wkurwienie poranne i nienawisc do wszystkich i wszystkiego.

– No, czesc matka, zrób mi cos do picia – slysze z kuchni Witolda.

– Ty masz czelnosc sie do mnie odzywac! Wczoraj trzeba bylo myslec, a nie chlac, alkoholiku – W ten mily sposób, kolejny dzien zaczyna Wieslawa. Jak to sie nazywa „gorzkie zale”, czy “gorace”, bo ja do kosciola mam pod wiatr. Oni wrecz przeciwnie. Na co dzien o krok od podwójnego zabójstwa w afekcie, zas co niedziela rano wypindrzeni, pod raczke zapierdalaja do miejscowego domu modlitwy.

Mimo tego, ze zaslaniam uszy i tak slysze strzepki ich slowiczych treli; kurwa, kurwa, chuj, pierdolone, cipa, chuj, jebane … . Takie mile slowa o poranku, glosnie trzaskanie drzwiami. Ja preze sie na lózku, spinam cialo, jakby ktos mnie biczowal. Cale lózko trzeszczy, jakaz to kurwa udreka, juz dzis bym stad spierdolil, gdybym mógl. Gdyby bylo gdzie, gdyby bylo do kogo. Ja pierdole, ja tego nie wytrzymam! Wszystkie miesnie sa jak skala, kosci prawie mi nie pekna. I nagle z hukiem otwieraja sie drzwi do mojego pokoju.

– Ty mlody zasrancu, taki sam jak ojciec, a bedziesz gorszy, zlodziejskie nasienie! Nie bedzie z ciebie ludzi, gdzies ty sie znowu napil! Nie masz nawet siedemnastu lat! – Intonowala swoja poranna “piesn Wieslawy” adresowana do mnie – Nie zatykaj uszu, popatrz na mnie, na swoja matke, która w zyciu szczescia nie zaznala! To wszystko przez was, pasozyty! Moja krwia zywione! Jak tu u ciebie cuchnie, alkoholiku! Posprzatalbys, lachy wszedzie rzucone, brudne skarpety na srodku! – Poczulem jak z tego wkurwienia, Wieska, matka rzuca na mnie moje ubrania – Masz ten gnój dzis posprzatac! – Nie ruszam sie bo cierpie! Teraz slysze jak Wiesia, napierdala drzwiami od mojego pokoju, ale z wyczuciem, by nie wyjebac szyby. W przedpokoju dopada Witka na ostatnia wymiane ciosów, czyli przekazuja sobie pelen milosci “znak pokoju”, okraszony symboliczna lacina. Taka jest moja kochajaca sie rodzina.

Dobrali sie Panstwo W. and W. Majewscy, no, a ja to odwrócone W, czyli Marek Majewski. Nareszcie pierdolniecie drzwiami i szczek zamykanych na klucz drzwi. Jest szósta trzydziesci i cisza. Myslalem, ze chuj mnie zabije i nie chodzi tu o te kurwa, poranna pogawedke rodzinna ale doslownie o chuja, mojego chuja! To ten kutas mnie obudzil, co ma w porannym zwyczaju! To jest Mr Pringle – tak on sie nazywa. Ja nie mam zwyklej paly, ja mam zamiast normalnego fiuta Mastera, który mi zadaje nieznosny ból, a z kazdym miesiacem jest coraz gorzej! To jebany terrorysta, który przykuwa non stop moja uwage, pozbawia krwi w mózgu. Jestem jego niewolnikiem! Nie mam nic do gadania, ulegam mu. Tak to chyba sie nazywa „Syndromem Sztokholmskim”, ja jestem uzalezniony od swego przesladowcy! Kocham tego kutasa ale i go nienawidze!

Wyskakuje z tego trzeszczacego wyra. Kurwa, jak zwykle moje bawelniane szorty, cale sa upierdolone w precumie, a on lsniacy i gotowy, wystajacy z rozporka, smyra mnie ponad pepkiem, swoja wilgotna glówka na dzien dobry. Dawno zlazla z niego skórka, zbieram palcami wszystko to, co sie da z niego, sciezki milosci i pepka, pakuje ten sluz do ust. Tak nie jestem normalny, uwielbiam wszystkie jego wydzieliny. Uderzam chuja z plaskacza raz z jednej, to d**giej strony. Moze jestem perwersem? Lubie go mocno okladac, patrzec jak czerwienieje, jak sie slini.

Szybko doskakuje do biurka, wyciagam zbunkrowana czekolade i Red Bull’a, otwieram szybko landrynkowy napój i chciwie gasze oznaki kaca. Oczywiscie od lat w sklepie nie kupilem nic; zadnych slodyczy, wszystko co najlepsze pochodzi z yumania, albo fantów, albo z zajebanych portfeli w kolejce podmiejskiej. Kurwa, takie zycie skoncze w pace. To co robie Witek ma swojej dupie, byle wieczorem mógl sie napierdolic, a Wieska, cóz pogada, powyzywa, a karawana jedzie dalej.

Mieszkam w miasteczku pod Wawka, starzy pracuja w Warszawce. Stary robi w firmie krzak, jako ciesla budowlany, a mamusia miesza w garach na stolówce studenckiej. Ona tez yuma ale zarcie, bo przeciez z tej roboty sa pizdowate pieniadze. Tatko tez kiedys byl w te klocki niezly. Kupil nawet z tego stara Audice. Wszystko co dobre, ma swój koniec, czyli wyjebali go z regularnej firmy, a Audice przepil. Tak jestem – „Zlodziejskie nasienie” – Cytujac mamuske , ale to chyba dziedziczne? Jak mówi przyslowie – „ Niedaleko pada jablko od jabloni” lub „ Z gówna postales, to w gównie utoniesz”.

To, ze mam ich geny, widac po moim wygladzie. Jestem doskonala wersja ich dwojga. Po ryzej mamusi, mam wlosy, piegi, zgrabny nosek i duze zielone oczy. Uwielbiam to wszystko i to jest to za co ja kocham. Po Witku zas mam typ budowy ciala i Mr Pringle, to tez w sobie kocham. Znaczy, tatko jest raczej we wszystkich aspektach mniejszy niz ja. Ja jestem duzym chlopczykiem, ponad metr dziewiecdziesiat osiem wzrostu.

Sciagnalem szybko swoje bardzo luzne, zielone szorty i odwracam drzwi od zdezelowanej szafy. Opieram je o d**gie drzwi, teraz mam przed soba duze lustro. O, je sam kupilem i przymocowalem do tych drzwi. Cala szafa zrobiona z chujowego materialu i otwierala sie tylko jako przedluzenie bocznych scianek, to rozjebalem jedne wrota, by nie mozna zamontowac zawiasów. Kurwa, co ja zrobie, ze uwielbiam na siebie patrzec? Jestem nerwus i dopiero potem pomyslalem, ze powinienem kupic inny typ zawiasów, no ale chuj stalo sie.

Teraz stoje nagusienki i jak zwykle sie sobie podobam. Geste, prawie czerwone wlosy, lekko falujace. Nosze dluzsze z przodu, zas podgolone z tylu, duze oczy, prosty nos i regularne rysy twarzy. Gdy usmiecham sie do siebie, wtedy widac doleczki i biale równe zeby. Dluga szyja z jablkiem Adama. Jestem szczapa , zyla i taki chce byc, nie lubie przypakowanych byków. Lubie, ze widac rzezbe, kazdy miesien i to, ze gdy siebie ogladam widze je jak pracuja w ruchu, jak na ich tle uwidaczniaja sie zyly, duze i grube. Robie od lat codzienne cwiczenia, wiec „bicki” i piersiowe sa dosc duze, a brzuszek piekny, twardy jak z podrecznika anatomii. Zgrabne bioderka, nogi, które sa smukle, ale nie chude. Lubie swoje piegi i moja jasna karnacje skóry.

Stoje przed tym lustrem, wyginam sie i przygladam sie cialu w róznych pozach. Gladze sie po lonie, które jest prawie gladkie. Niestety tylko kilkanascie rudych sprezynek u nasady kutasa i wokól odbytu, jaja sa gladziutkie oraz bardzo skromnie owlosione nogi. Pewnie ze chcialbym wiecej tego buszu na sobie, ale nikt nie jest perfekcyjny. Pod skóra lona wyczuwam grube zyly z których jedna bardzo wyraznie opada, wijac sie na moim chuju.

To on Mr Pringle. To co mam miedzy nogami, pozwolilo by mi obdzielic pól klasy. Powinienem byc porno gwiazda i to taka ze swiatowego topu! On jest tylko odrobine cienszy od opakowania Pringles, ale za to dluzszy. U nasady trzonu smuklejszy, by po chwili sie mocno rozszerzyc i tak do konca. Sam mój wielki leb ma blisko dziewiec centymetrów! W pornolach kilku mialo podobny rozmiar, ale te ich kutasy byly jakies miekkie, wiotkie, a mój jest ze stali, jak miecz, jak dzida. Gdy jest w pól wzwodzie uwielbiam, krecic dupa, wtedy on mi obija biodra, albo brzuch, taki gruby cieply, wal i oczywiscie moje wielkie jaja, które tluka sie o moje uda. Mierzylem sa wieksze od gesich jaj, utopione wielkim luznym worze. I oto caly ja!

Przygladam sie jeszcze chwile sobie, stawiam stope na krawedzi krzesla. Mój fiut w pelnej okazalosci, stoi i swieci sie jego wielka glowa. Unosze reke do góry nad glowe, zamykam oczy i lize biceps od pachy po lokiec. Cialo ma taki przyjemny, slonawy smak. I ten zapach mlodego samca, to mnie super jara. No, ale koniec tych przyjemnosci czas na szczanie i sniadanie.

Zbieram brudne ciuchy i nagi ze swoja wzwiedziona, obolala pala wskakuje do lazienki, która pamieta czasy komuny. Jest ona niewielka; wanna z prysznicem, umywalka, kibelek i kosz na brudna bielizne, na scianie pólmatowe lustro. Sciany bez kafelek, a jedynie malowane do polowy zielona farba olejna, która w wielu miejscach odchodzi, pokazujac poprzednie warstwy. No i jeszcze wieszaki na reczniki i trzy pólki na kosmetyki i inne duperele.

Choc kutas sie grzeje, to i tak najpierw mycie zabków, a potem musze uwolnic sie od moczu. Wlasciwie, to ja nawet nie lubie piwa, ale popijam, by zabic wszystko, to co mnie wkurwia i boli. Ten niesmak w pysku, po wczorajszym chlaniu musze zabic dokladnym szorowaniem uzebienia, a na koniec jeszcze plukanie plynem. Myjac zeby rekonstruuje w pamieci okruchy wczorajszego wieczoru, sklejam to w calosc. Bylo jak zwykle, ale tym razem bez afer. Ot, bylo piwo i piwo, jakies kielbaski, siedzenie i pierdolenie glupot. Nikt nikomu nie wpierdolil, a ja siedzialem na pienku i popijalem, nawet gadac mi sie nie chcialo

Bunlar da hoşunuza gidebilir...

Bir yanıt yazın

E-posta adresiniz yayınlanmayacak. Gerekli alanlar * ile işaretlenmişlerdir